Przede wszystkim walczę z przeciwnościami losu o czas i warunki do samorozwoju. Samorozwój w tym konkretnym przypadku należy zdefiniować jako intensywne starania zmierzające do: a) poszerzania wiedzy o tkaniu i tkactwie, b) szlifowania zdobytych umiejętności tkackich, c) zdobywania nowych umiejętności tkackich. Walka ta lekka nie jest, więc oszałamiających postępów samorozwoju brak.
Najwięcej czasu poświęcam chyba teoretycznemu zgłębianiu tajemnic świata trasmattorów, o których napomknęłam w tym poście. Po obejrzeniu wieeeelu zdjęć, po odwiedzeniu licznych blogów oraz po wybiórczej lekturze książek "Rug Weaving Techniques" i "The Techniques of Rug Weaving" Petera Collingwooda (poznanego dzięki Alicji) przeszłam do etapu projektowania wzorów w programie komputerowym. Tym razem posługiwałam się programem Fiberworks PCW Silver. Program jest płatny, ale w wersji demo aktywne są wszystkie funkcje, brak jedynie możliwości zapisywania (i bodajże drukowania). Dlaczego nie WeaveDesign? Bo Fiberworks posiada funkcję, która umożliwia symulację tkanin typu weft-faced, czyli takich, w których wątek zakrywa osnowę (nie ma znaczenia rodzaj splotu). I dzięki temu w końcu zrozumiałam jak utkać wzór, który zatruł mi życie (żaliłam się tu). Jeśli praktyka nie rozminie się z teorią, pochwalę się efektami :-).
Poza tym krosno stołowe doczekało się mechanizmu unoszącego nicielnice, trzeba jeszcze wyregulować parę detali i powinno działać. "Parę detali" brzmi banalnie, ale wiem, że będą to czynności czasochłonne, niestety.
Poza tym staram się gromadzić wiedzę na temat tkania lnu, który - jak wynika z lektury - rządzi się twardymi prawami i na kompromisy nie mam co liczyć. Mam nadzieję, że gdy się lepiej poznamy, współpraca ułoży nam się bez większych wpadek i zgrzytów.
A w międzyczasie spróbowałam... wrzeciona! Dzięki Eli dysponuję pokaźną ilością wełny do wprawek. Oprócz wełny zostałam też przez nią obdarowana cennymi radami, za które serdecznie dziękuję. Przędzenie okazało się czynnością przyjemną i chętnie przy okazji będę się w nim doskonalić, ale wiem już, że nie połączy nas nic więcej oprócz sympatii. Prawdziwie głębokim uczuciem darzę jednak tkactwo :-).
Prezent od Eli. Ta niteczka to jej dzieło. |
A tak w ogóle to ten post był tylko pretekstem, żeby dać na bloga jeden z moich ulubionych utworów jednego z moich ulubionych zespołów. Słuchałam go w 2010, gdy skonstruowałam wyjątkowo prymitywny pionowy warsztat tkacki - dawno bym o nim zapomniała, gdyby nie kojarząca mi się z tamtym okresem muzyka.
A jak już, to już, niech będzie jeszcze jeden utwór. Od przybytku podobno głowa nie boli :-)
Jeśli możecie, załóżcie słuchawki.
I jeszcze jedno - pozdrawiam serdecznie Czytelników z Getyngi ;-)! Miło było Was tu gościć. Jeśli jeszcze zajrzycie, zostawcie po sobie ślad :-)
O tak, własnie te najmniejsze i najbardziej - wydawałoby się - banalne regulacje i poprawki zabierają szmat czasu przy wszelkich przygotowaniach.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zrozumiałaś, o co chodzi we wzorach, bo ja nadal mam zagwozdkę. Chyba muszę zacząć po prostu tkać wzorzyste tkaniny (ależ to zabrzmiało profesjonalnie :P), żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Powodzenia zatem przy samorozwoju :)
Czy rzeczywiście zrozumiałam, okaże się w praniu - właśnie dziś znalazłam poważne niedopatrzenie, więc spodziewam się jednak różnych niefajnych niespodzianek. A zupełnie przed chwilą natknęłam się w sieci na GOTOWY, ROZPISANY rysunek na jeden ze wzorów jakich chciałam spróbować i nad którym długo się biedziłam, wrrrr... Mogę jedynie mieć satysfakcję, że sama w końcu wpadłam na to jak go zrobić.
UsuńProfesjonalne brzmienie to klucz do sukcesu :-D ;-)
Mnie się wydaje, że jak się dojdzie do czegoś samemu, to potem mocniej i dłużej się takie coś pamięta. Przynajmniej u mnie to to tak działa.
UsuńZwykle wszystko wychodzi w tzw. "praniu" u mnie to podstawa nauki, bo ja prędzej na próbach i błędach czegoś się nauczę, jak na czysto teoretycznym gadaniu.
Wczoraj się nauczyłam, że decyzje podejmowane w środku nocy, gdy człowiek właściwie nie myśli, mogą być fatalne w skutkach. Odcięłam robotę, rozrzedziłam osnowę, a dziś z żalem myślę o tym, że nie mogę użyć Ctrl+z ;-).
UsuńA tak... tu też się zgodzę, że praca, kiedy sen się o swoje prawa dopomina jest straszną pomyłką, bowiem tyle błędów wyjdzie, gdy się zerknie na pracę z rana, że tylko siąść i płakać :P
UsuńCo prawda wczoraj siedziałam nad krosenkiem do oporu, bo miałam nadzieję skończyć krajkę, by dziś osnuć pod inny projekt, ale dałam sobie spokój... wolę posiedzieć nad tym drugi dzień, niż spartolić robotę.
Mam nadzieję, że u Ciebie uda się naprawić jeszcze złe decyzje ;)
O, jak dobrze, że o tym piszesz!
OdpowiedzUsuńSamo tkanie i piekne efekty tej pracy zdjęte z krosien to wisienka na torcie Nie uda się bez wielu róznych czynności - czytania, oglądania, zgłębiania technik, rozrysowywania wzorów, wiązania sznurków, regulowania krosien, mozolnych prób i błędów...
Czas poświęcony na samorozwój procentuje i tego się trzymajmy!
Prawda, sama prawda. Właśnie jestem przy "mozolnych próbach i błędach" i staram się nie tracić wiary, że niebawem ulokuję wisienkę tam gdzie jej miejsce ;-).
UsuńŻyczę Tobie wisienki jak najszybciej. A wełniany prezent cudny - ot, cała Ela :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-). A prezent fantastyczny!
OdpowiedzUsuńHey, you have a wonderful blog, weaving mania is a great name for it. It's a shame that I do not speak your language. I hope that you know how to read English. Your weavings are stunning. Thank you visiting my blog.
OdpowiedzUsuńBest regards,
Sinipellavainen from Finland
http://sinipellavainen.blogspot.com
Thank you very much for your kind words. I'm glad you like my blog :-)
Usuń