Jakiś czas temu zamarzyło mi się użyć jedwabiu. Ostatecznie czystego jedwabiu nie nabyłam, bo górę wziął zdrowy rozsądek - na realizację takich kaprysów przyjdzie jeszcze czas :-). Zaopatrzyłam się w mieszankę alpaki i jedwabiu marek Malabrigo i Drops.
Jakiś czas temu zamarzyło mi się również utkać coś efektownym splotem zwanym echo. Co wynikło z połączenia tych dwóch marzeń? Szalik wyszedł.
Niestety nie jestem do końca z tego eksperymentu zadowolona. Powinnam była użyć wątku w innym kolorze (lub w ogóle kombinacji innych kolorów), żeby walory tej struktury były lepiej widoczne. Mój wątek był popielaty i nie kontrastował właściwie z osnową, na którą składały się dwa kolory: kremowo-szary i żółto-musztardowy. Również wzór wymaga pewnych modyfikacji. No i przydałoby się więcej nicielnic...
Nie mam doświadczenia z przędzami z włókien zwierzęcych i pewnym novum była dla mnie elastyczność nici, co sprawiało mi trochę problemów przy snuciu. Przywykłam do mniej rozciągliwych włóczek. Podczas samego tkania nie odczuwałam już jakichś różnic między tą przędzą a np. bawełną.
Kłopoty sprawiały mi brzegi - nijak nie chciały być równe i ładne. Przyczyny upatruję w dwóch źródłach: jedno to struktura splotu. Zwróćcie uwagę, że wątek przebiega pod ostatnią nitką osnowy od jednego do nawet do pięciu razy pod rząd. Podejrzewam, że ta nieregularność to jedna z przyczyn (to samo zjawisko wystąpiło podczas tkania tego szalika, jednak jest mniej zauważalne ze względu na to, że nić była tam bardzo cienka). Pozostało trenować, trenować, ewentualnie szukać rozwiązania w innym przewlekaniu na brzegach. A druga przyczyna to moja kompromitacja. Jeden z brzegów był ewidentnie nieposłuszny, nieważne jak bardzo bym się nie starała go opanować. I co? Ano pod koniec tkania zorientowałam się, że obciążyłam nie floating selvadge, a drugą nitkę (czyli pierwszą nitkę osnowy). Niewiarygodne, prawda? ;-).
Wszystkiego dobrego w nowym roku. Sobie i innym życzę jak najmniej takich błędów :-).